Odejście niezgodne z biologicznym kalendarzem. O Wojciechu Zameczniku
Data dodania: 18-02-2025
Wojciech Zamecznik urodził się w Warszawie, gdzie studiował na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej; podczas okupacji studiował na tajnych kursach. Od 1963 roku docent na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Członek Alliance Graphique Internationale. Laureat około 70 nagród i wyróżnień, w tym: 1960 rok wyróżnienie na Międzynarodowej Wystawie Książki w Londynie, 1964 - złoty medal na Biennale Grafiki w Londynie, 1964 - złoty medal na Biennale Grafiki w Ljublianie, 1965 - złoty medal na Międzynarodowych Targach Książki w Lipsku, 1964 i 1967 nagrody za konkurs na warszawski plakat roku. Dwukrotny laureat nagrody Ministra Kultury i Sztuki.
Wojciech Zamecznik w swojej pracowni
Pamiętam, że umówiłem się z nim wówczas (a było to przed z górą ćwierćwieczem) o czasie, który wypadałoby nazwać strategicznym , o godzinie z nieokrągłą końcówką, w "okienku", jakie mi wyznaczył w swoim mieszkaniu na Narbutta pomiędzy jednym zajęciem, bardzo pilnym a drugim, które z kolei nie cierpiało zwłoki. Wojtek był właśnie "spieszony", wysiadła mu amarantowa, pamiętam Skoda, w którą wtłoczony, z fotelem odsuniętym do tyłu do granic możliwości, zwykł pomykać z jednego "punktu kontaktowego" do innego i jeszcze innego, tu konferując lub nauczając, ówdzie biorąc w locie zamówienie, gdzie indziej odwożąc gotowe projekty lub szkice pomysłów do przekonsultowania. Z konieczności żyję trochę wolniej - powiedział - chodzę pieszo. Nareszcie widzę świat. Zapomniałem już, że tyle pięknych dziewcząt kręci się po ulicach. To fajnie. Jerzy Waśniewski, który niedawno właśnie objął Projekt, zlecił mi napisanie tego artykułu z terminem "na wczoraj", awaria Skody ułatwiła mi to zadanie. Ostatecznie z notatek sporządzonych w trakcie godzinnego spotkania powstało coś w rodzaju przetkanej komentarzami rozmowy, którą "Projekt" zamieścił w podwójnym numerze 5/6, 1961.
okładka czasopisma Projekt 5/6 1961 r, autorstwa Wojciecha Zamecznika
Plakat Cyrk Wojciecha Zamecznika
Mój trzydziestoośmioletni rozmówca był wówczas firmą reprezentującą niezwykle szeroką skalę ofert. Nie przekroczywszy jeszcze 22 roku życia zaczął pracę w zespołach projektujących wnętrza prestiżowych wystaw i targów (Warszawa oskarża w Muzeum Narodowy w Warszawie, 1945), potem Wystawa Ziem Odzyskanych we Wrocławiu, 1948, wystawa Oświecenia, znów w Muzeum Narodowym, później pawilony targowe za granicą: w Mediolanie, Pradze, Paryżu, grubo przed trzydziestką zajął się, w pełnym repertuarze formy, od akcydensu po ilustrację książkową - grafiką użytkową, plasując się rychło, ze względu na swoistość środków (o czym za chwilę) w czołówce polskich twórców plakatu; zajmował się scenografią (m.in. do Freuda teorii snów Cwojdzińskiego, do Wiele hałasu o nic, Trawiaty i in.), projektował czołówki filmowe itd. Ową wielostronność zainteresowań Wojciecha Zamecznika, właściwą mu potrzebę stawiania, a następnie zdolności frapującego, inspirującego, rozwiązywania zadań w tak rozległej skali projektowania można było wówczas uważać za przymiot, cechę wysoce wartościową. W warunkach, kiedy pod naporem nowych potrzeb cywilizacyjnych tradycyjna systematyka "sztuk pięknych" przestała już obowiązywać, lawinowo narastająca międzynarodowa wymiana produktów, myśli technicznej i informacji wykreowała i wyniosła na szczyt nową profesję: designera (słowo to wcieliło się znamiennie we wszystkie języki partnerów owej wymiany) z preferencją dla twórców zdolnych funkcjonować z jednakową skutecznością w wielu dziedzinach naraz. Paradoksalnie kontrastowało to z gwałtownymi, komórkowymi, chciałoby się rzec, podziałami kompetencji w dziedzinie nauki i myśli technicznej, co po stronie designerów (z konieczności omnibusów) mogło budzić zrazu niepewność i obawy. Podzielał je zapewne i Zamecznik. W wspomnianej rozmowie oświadczył on mianowicie, że najbardziej boi się sklasyfikowania i zadeklarował się jako amator. Z wykształcenia architekt, z uzdolnień szkolnych jeszcze matematyk i fizyk z wychyleniem ku mechanice, dzieląc swój los zawodowy z losem z kroci designerów przybyłych do zawodu "nie wiadomo skąd", Zamecznik chronił się w pancerz "profana" po to, by wymusić dla siebie prawo swobodnej penetracji różnych rejonów myśli projektowej, do eksperymentowania na własną odpowiedzialność, bez wymogów jakie obowiązują 'speca". Można to było doskonale zrozumieć: z temperamentu wynalazca, zdawał sobie po prostu sprawę, jak wiele cywilizacja i sztuka sama wynalazczości "profanów" zawdzięcza.
Plakat do Ogólnopolskiej wystawy Fotografiki Użytkowej, aut. Wojciech Zamecznik i Stanisław Zamecznik
VII Międzynarodowe Biennale Plakatu, aut. Wojciech Zamecznik
Plakat do wystawy prac Wojciecha Zamecznika Fotograficznie w Zachęcie
Skoro jednak padło słowo "wynalazczość" jego użycie tutaj należałoby jakoś usprawiedliwić. Otóż były dziedzina, która pośród wielu podejmowanych przez Zamecznika zadań stanowiła domenę jego ciągle ponawianych eksperymentów: to fotografia i jej skojarzenia z grafiką jako współinstrumentem informacji. Fotografię darzył Wojtek najzupełniej bezinteresowną miłością. Architektem był, jak mawiał - jedynie z przypadku, a skoro zajął się ostatecznie plastyką, szukał w niej tego, co od wczesnych lat pociągało go najsilniej: czynnika mechaniki, możliwości uzyskania wrażenia ruchu środkami technicznymi. Punktem wyjścia dla jego własnej interpretacji ruchu był fotomontaż, sporządzany głównie metodą nożyczek i kleju, jak np. przez Kurta Schwittersa, Mieczysława Szczukę, czy w innych intencjach - przez Heartfielda i Bermana. Jednak dynamika takich układów, nadawana dziełu niejako z zewnątrz, z pominięciem swoistych właściwości techniki fotograficznej, jej materiałów i środków, nie mogła Wojtka zadowalać. Istotą fotografii jest proces chemiczny zachodzący w emulsji pod wpływem światła; wszystko inne jest fałszem "chwytem", takim samym, powiedzmy, jak ręczne kolorowanie odbitek graficznych w czasach, gdy nie znano jeszcze sposobu nadawania koloru z płyt. W wielu swoich foto-grafikach Zamecznik obywał się bez kamery, kompozycja powstawała przez manipulowanie odpowiednio dobranym obiektem pod soczewką powiększalnika i ewentualne późniejsze retusze dokonywane (niczym "suchą igłą") bezpośrednio na wywoływanej kliszy. Bywało, że fotografia rejestrowała nie stan, lecz zjawisko świetlne: smuga światła z mikroźródła (latarki) wprowadzonego w ruch dynamiczny.
Sposoby te, równoważące w swoich artystycznych skutkach efekt powziętego zamiaru z efektem wielorako uwarunkowanego przypadku można by określić jako coś w rodzaju "fotografii gestu", w której każdy ślad ma wartość unikatu. Były to na ogół układy abstrakcyjne. Kiedy indziej jedna, przy zdjęciach statycznych, drugim, po wykonaniu zdjęcia, etapem pracy było preparowanie obiektu, wytwardzanie go lub okrojenie, dla przyporządkowania wstępnej wizji, często groteskowej lub surrealnej. W obu scharakteryzowanych tu najogólniej systemach pracy powstały zarówno dzieła finalne jak i takie, które w zamierzeniu stanowić miały składnik kompozycji "informacyjnej" - filmu animowanego (np. Italia 61, wraz z Janem Lenicą, dla polskiej ekspozycji na wystawie Ubezpieczeń Społecznych w Turynie), czołówki filmowej (np. dla Błękitny Krzyż lub Matka Joanna od Aniołów) opakowania płyty czy wreszcie plakatu. Efekty pracy samym światłem jest m.in. głośny niegdyś plakat do wystawy Poolse schilderkunst van nu w amsterdamskim Stedelijk Museum, swoją taszystowską formą idelanie przystający do silnego wówczas trendu w malarstwie polskim. Techniką "fotomontażu organicznego" sporządzonego przez wkopiowywanie poszczególnych elementów obrazu powstały plakaty do filmów Mario Soldatiego Ucieczka do Francji, Herberta Ballmana Proces został odroczony, Gualtiero Jacopettiego Mondo cane i in.
Analiza sposobu pracy Zamecznika i jej efektów nasuwa myśl, że techniką dlań idealną, w której znalazły się bez reszty, byłaby serigrafia, czy ściślej fotoserigrafia.
Poolse schilderkunst van nu
Proces został odroczony
Mondo Cane
Cóż, przysposobienie do celów sztuki wypróbowanego już wcześniej sitodruku było wówczas w świecie nowością jeszcze w Polsce trudną do wypróbowania z braku potrzebnego, a kosztownego oprzyrządowania. Nie wahałbym się jednak przed zaryzykowaniem sądu, że zespół spożytkowanych przez Zamecznika instrumentów i sposób ich użycia zdradzają myślenie pokrewne współczesnym serigrafom, co wyznacza mu rolę niejako prekurorską i plasuje go w połowie drogi pomiędzy klasycznym fotomontażem a aktualną sztuką kamery i sita.
W tym roku mija dwudziesta rocznica odejścia Wojciecha Zamecznika. Śmierć naszych rówieśników, niezgodna z biologicznym kalendarzem, zawsze nas płoszy, dotyka nas nieledwie osobiście, odczuwamy ją jako uszczerbek przywilejów całego naszego pokolenia, które ma prawo żyć i pracować na naładowanych jeszcze akumulatorach. Mówiono, że serce Wojtka wymówiło nagle od obsługiwania zbyt rozległej dla siebie magistrali, skoro na dodatek forsowane było ponad miarę.
Powiada się, że śmierć wybitnego artysty jest zawsze przedwczesna, jest stratą niepowetowaną, bo wraz z nią coś się bezpowrotnie kończy. I choć, co prawda, nie unikniemy podobnego banału mówiąc, że taką śmiercią z moralnego obowiązku przejęcia schedy, coś się również zaczyna, w tym przypadku bliżsi będziemy prawdy. Samotnicze doświadczenia Zamecznika na polu wprzęgnięcia eksperymentalnej fotografii w służbę projektowania graficznego, zwłaszcza zaś plakatu, owocowały w ciągu ostatnich dziesiątków lat w pracach wielu grafików młodszego pokolenia - i owocują nadal.
Zakres tematyczny artykułu zmusza do pominięcia znanego dorobku Wojciecha Zamecznika w zakresie fotografii pejzażowej, czy quasi-reportażowej. gdzie wyjątkowa wrażliwość artysty na bodźce płynące z natury splatała się ze swoistym strukturalizmem, silnym odczuciem wielorakich rytmów. I ta dziedzina artysty warta jest z pewnością odnotowania.
Artykuł pochodzi z czasopisma Projekt nr 3/1987, aut. Stanisław K. Stopczyk
Korzystanie z tej witryny oznacza wyrażenie zgody na wykorzystanie plików cookies. Więcej informacji możesz znaleźć w naszej Polityce Cookies.
Nie pokazuj więcej tego komunikatu
USTAWIENIA PLIKÓW COOKIES
Są zawsze włączone, ponieważ umożliwiają podstawowe działanie strony. Są to między innymi pliki cookie pozwalające pamiętać użytkownika w ciągu jednej sesji lub, zależnie od wybranych opcji, z sesji na sesję. Ich zadaniem jest umożliwienie działania koszyka i procesu realizacji zamówienia, a także pomoc w rozwiązywaniu problemów z zabezpieczeniami i w przestrzeganiu przepisów.
Pliki cookie funkcjonalne pomagają nam poprawiać efektywność prowadzonych działań marketingowych oraz dostosowywać je do Twoich potrzeb i preferencji np. poprzez zapamiętanie wszelkich wyborów dokonywanych na stronach.
Pliki analityczne cookie pomagają właścicielowi sklepu zrozumieć, w jaki sposób odwiedzający wchodzi w interakcję ze sklepem, poprzez anonimowe zbieranie i raportowanie informacji. Ten rodzaj cookies pozwala nam mierzyć ilość wizyt i zbierać informacje o źródłach ruchu, dzięki czemu możemy poprawić działanie naszej strony.
Pliki cookie reklamowe służą do promowania niektórych usług, artykułów lub wydarzeń. W tym celu możemy wykorzystywać reklamy, które wyświetlają się w innych serwisach internetowych. Celem jest aby wiadomości reklamowe były bardziej trafne oraz dostosowane do Twoich preferencji. Cookies zapobiegają też ponownemu pojawianiu się tych samych reklam. Reklamy te służą wyłącznie do informowania o prowadzonych działaniach naszego sklepu internetowego.
ZATWIERDZAM
Korzystanie z tej witryny oznacza wyrażenie zgody na wykorzystanie plików cookies. Więcej informacji możesz znaleźć w naszej Polityce Cookies.